Po ok 9 godzinach podróży jesteśmy na miejscu. Tereaz tylko musimy odnaleźć hotel Wlasta... jak dla nas super (głęboki PRL). Pierwsza wtopa w windzie.... nik przeciez nam nie powiedział, że wciskając guzik odpowiadający numerowi piętra na które zamierzamy dojechać dzrzwi windy zasuną się i"delikatnie" zgniotą Panią, która na siłę próbowała jechac z nami. Otóż nie udało jej się...
Pokoje w hotelu dość skromne. Ja śpię na łóżku polowym, ale to i tak lepiej niż Aga, która wskakując na swoje łóżko zarwała je. Ale Pani sprzatająca słysząc nasze tłumaczenie, że to nie my;) powiedziała,że zremontirują więc nie ma obaw.
We Wlaście spędzamy jedną noc, a od rana zwiedzamy Lwów:
Cmentarz Łuczakowski, Orląt Lwowskich i wiele innych miejsc. Na cmętarz pojechałyśmy tramwajem, najpierw długo zastanawiałyśmy się gdzie kupic bilet, ale w końcu wsiadłyśmy i jak się okazuje bilety sprzedaje Pani, która chodzi prez cały tramwaj i zbiera pieniądze... nas ominęła...chyba usłyszała że mówimy po polsku i uznała że za pewne jej nie zrozumiemy, no cóż miała rację.
W między czasie przerwa na obiad... polecamy Puzatą Chatę (barszcz ukraiński..pyszota)
Wieczorem zabieramy swoje rzeczy z hotelu, jedziemy marszrutką na dworzec i jedziemy nocnym pociągiem do Kijowa. W kuszetkach można spotkać ciekawe osobistości...